Pierluigi Cameroni SDB

Przesłanie Stefana Sándora,
salezjanina koadiutora

  1. Dane biograficzne

         Stefan Sándor urodził się w Szolnok, na Węgrzech, w dniu 26 października 1914 r. jako pierwszy z trójki rodzeństwa. Jego rodzicami byli Stefan i Maria Fekete. Ojciec był zatrudniony w Kolejach Państwowych, natomiast matka była gospodynią domową. Oboje przekazali dzieciom głęboką religijność. Stefan chodził do szkoły w swoim mieście, kończąc ją dyplomem technika metalurga. Już od dziecka cieszył się szacunkiem kolegów, był wesoły, odpowiedzialny i życzliwy. Pomagał rodzeństwu w nauce i modlitwie, dając dobry przykład. Przystąpił z gorliwością do sakramentu bierzmowania, chcąc naśladować swojego świętego opiekuna i św. Piotra. Każdego dnia służył do Mszy św. u ojców franciszkanów, przystępując do Komunii św.
         Księdza Bosko poznał z „Biuletynu Salezjańskiego”. Od razu poczuł się pociągnięty przez charyzmat salezjański. Odbył rozmowę ze swoim kierownikiem duchowym, wyjawiając mu pragnienie wstąpienia do Zgromadzenia Salezjańskiego. Powiedział także o tym swoim rodzicom. Ci odradzili mu to i szukali wszelkiego sposobu, by go do tego zniechęcić. Ale Stefan był w stanie ich przekonać i w 1936 r. został przyjęty do Clarisseum, gdzie odbył dwuletni aspirantat. W drukarni „Don Bosco” przeszedł kursy technika-drukarza. Rozpoczął nowicjat, ale musiał go przerwać, ponieważ został powołany do służby wojskowej.
         W 1939 roku został definitywnie zwolniony ze służby wojskowej i po roku nowicjatu złożył pierwsze śluby zakonne w dniu 8 września 1940 r. jako salezjanin koadiutor. Skierowany do Clarisseum, poświęcił się nauczaniu, prowadząc kursy zawodowe. Pomagał także w oratorium, towarzysząc młodzieży, co czynił entuzjastycznie i kompetentnie. Był inicjatorem „Katolickiej Młodzieży Robotniczej”. Jego grupa została uznana za najlepszą w tym Ruchu. Idąc za przykładem księdza Bosko, dał się poznać jako wzorowy wychowawca. W 1942 r. został ponownie wezwany na front, skąd wrócił ze srebrnym medalem za odwagę. Ostoją dla niego było oratorium świąteczne, które prowadził w salezjańskim stylu, dodając otuchy swoim kolegom z wojska. Pod koniec II wojny światowej zaangażował się w materialną i moralną odbudowę społeczeństwa, poświęcając się zwłaszcza najuboższym chłopcom, gromadząc ich i ucząc zawodu. 24 lipca 1946 r. złożył śluby wieczyste, stając się salezjaninem koadiutorem. W 1948 r. uzyskał tytuł mistrza drukarskiego. Po skończeniu nauki uczniowie Stefana byli przyjmowani do najlepszych drukarni w stolicy i w kraju. 
         W 1949 r. rząd, którym kierował Mátyás Rákosi, dokonał konfiskaty dóbr kościelnych i zaczęły się prześladowania w stosunku do szkół katolickich, które zmuszone były zamknąć swoje podwoje. Sándor starał się ratować to, co bo było jeszcze do uratowania: przynajmniej jakąś maszynę drukarską, czy coś z wyposażenia, czego nabycie kosztowało go wiele poświęceń. W jednej chwili zakonnicy zostali bez niczego, wszystko stało się własnością państwa. Stalinizm w wydaniu Rákosiego stawał się coraz bardziej zajadły: zakonnicy zostali wypędzeni. Wielu z nich, pozbawionych domu, pracy, wspólnoty, działało w ukryciu. W przebraniu, zmienieni, podejmowali się różnych zajęć: byli zamiataczami ulic, niewykwalifikowanymi robotnikami, tragarzami, służącymi… Również Stefan musiał „zniknąć”, zostawić swoją drukarnię, która wtedy była już znana. Jednak zamiast uciec za granicę, pozostał w ojczyźnie, aby ratować węgierską młodzież. Przyłapany na gorącym uczynku (starał się uratować maszyny drukarskie) musiał szybko uciekać i pozostać w ukryciu przez kilka miesięcy. Potem, pod innym nazwiskiem, udało mu się znaleźć zatrudnienie w jednej z fabryk środków czyszczących; jednocześnie dalej kontynuował, odważnie i w ukryciu, swój apostolat, chociaż wiedział, że tego rodzaju działalność jest surowo zabroniona. W lipcu 1952 r. został aresztowany w miejscu pracy i odtąd współbracia już go nie widzieli. Oficjalny dokument zaświadcza o procesie i wyroku śmierci przez powieszenie, który został wykonany w dniu 8 czerwca 1953 r.
         Etap diecezjalny procesu beatyfikacyjnego tego męczennika rozpoczął się w Budapeszcie w dniu 24 maja 2006 roku, a zakończył 8 grudnia 2007. W dniu 27 marca 2013 roku papież Franciszek upoważnił Kongregację ds. Kanonizacyjnych do promul-gowania Dekretu o męczeństwie i wyznaczenia daty i miejsca uroczystości beatyfi-kacyjnej na sobotę 19 października 2013 r. w Budapeszcie.
         2. Autentyczne świadectwo świętości salezjańskiej
Te pobieżne wzmianki biograficzne dotyczące Sándora wprowadziły nas do wnętrza jego życia duchowego. Dopełniając rysów, jakie przybrało w nim powołanie salezjańskie, znaczone działaniem Ducha Świętego, a teraz proponowane przez Kościół, odkrywamy niektóre cechy tej świętości, do jakiej jesteśmy wezwani: głębokie poczucie Boga oraz pełna i pogodna otwartość na Jego wolę, zafascynowanie Księdzem Bosko i serdeczna przynależność do wspólnoty salezjańskiej, animująca i dodająca otuchy obecność wśród młodzieży, duch rodzinny, życie duchowe i modlitwa – pielęgnowane osobiście i dzielone ze wspólnotą, całkowite poświęcenie się posłannictwu salezjańskiemu, przeżywanemu z oddaniem w pracy z czeladnikami i młodymi pracownikami, młodzieżą z oratorium, w czasie animacji grup młodzieżowych. Chodzi tutaj o czynną obecność w środowisku wychowawczym i społecznym, całkowicie ożywioną miłością Chrystusa, która dodawała mu wewnętrznego bodźca!
Nie brakuje heroicznych i niezwykłych gestów, aż po ten najwyższy – oddania swojego życia dla zbawienia młodzieży węgierskiej. «Jeden z chłopców chciał w biegu wskoczyć do tramwaju, który przejeżdżał koło salezjańskiego domu. Wskakując w niewłaściwym momencie, upadł pod pojazd. Ten nie zdążył wyhamować i jedno z kół zraniło go silnie w udo. Zebrał się wielki tłum gapiów, który bezczynnie przyglądał się całej scenie, podczas gdy ten nieszczęśnik zaczynał krwawić. Wtem otwarła się brama szkoły i ukazał się Pista (Stefan) biegnący z noszami pod pachą. Rzucił na ziemię swoją marynarkę, wślizgnął się pod tramwaj i wyciągnął powoli chłopca, zaciskając swój pasek na krwawiącym udzie, po czym złożył go na nosze. Wtedy nadjechało pogotowie. Tłum entuzjastycznie zareagował na ten wyczyn Pisty. Ten zaczerwienił się, ale nie mógł ukryć radości z tego powodu, że uratował komuś życie» .
         Jeden z chłopców wspomina: «Pewnego dnia zachorowałem poważnie na tyfus. Podczas gdy w szpitalu w Újpest u mojego wezgłowia moi rodzice zamartwiali się o moje życie, Stefan Sándor zaoferował się oddać swoją krew, gdyby zaszła taka potrzeba. Ten akt wspaniałomyślności bardzo wzruszył moją matkę i wszystkie osoby zgromadzone wokół mnie» .
Chociaż minęło sześćdziesiąt lat od jego męczeństwa, dokonała się głęboka ewolucja życia konsekrowanego, doświadczenia salezjańskiego, powołania i formacji salezjanina koadiutora, salezjańska droga do świętości, jaką wytyczył Stefan Sándor, nadal stanowi znak i przesłanie, które otwiera dzisiaj perspektywy dla nas wszystkich, którzy jesteśmy wezwani do przeżywania w konsekracji apostolskiej charyzmatu Księdza Bosko. W ten sposób potwierdza się to, co mówią nasze Konstytucje: «Zachętą i pomocą na drodze do świętości są dla nas współbracia, którzy w swoim życiu już zrealizowali lub w pełni realizują ewangeliczny program Konstytucji» . Beatyfikacja tego naszego współbrata w konkretny sposób wskazuje na tę «wysoką miarę zwyczajnego życia chrześcijańskiego», o której pisze błogosławiony Jan Paweł II w Novo Millennio Ineunte.
         3. Pod sztandarem Księdza Bosko
         Zawsze istotne będzie wskazanie w tajemniczym planie, jaki Pan ma względem każdego z nas, nici przewodniej całej naszej egzystencji. Jeśli miałbym ująć w syntetycznej formule sekret, który inspirował i kierował wszystkimi krokami życia Stefana Sándora, uznałbym za wystarczające te oto słowa: naśladować Jezusa, z Księdzem Bosko i jak Ksiądz Bosko, gdziekolwiek i zawsze. W historię powołania Stefana ksiądz Bosko wtargnął w sposób oryginalny, z rysami typowymi dla ściśle określonego powołania, jak to napisał franciszkański proboszcz, prezentując młodego Stefana: «Tutaj, w Szolnok, w naszej parafii mamy bardzo porządnego młodzieńca, Stefana Sándora, którego jestem kierownikiem duchowym, a który, po skończeniu szkoły technicznej, wyuczył się zawodu metalurga; przystępuje codziennie do komunii św. i chciałby wstąpić do jakiegoś zgromadzenia zakonnego. My, tutaj, nie widzimy żadnej trudności, ale on chciałby wstąpić do Salezjanów jako brat laik» .
W pochlebnej ocenie proboszcza i kierownika duchowego czytamy: rysy pracy i modlitwy typowe dla życia salezjańskiego; stała i wytrwała droga duchowa z towarzyszeniem kierownika duchowego; praktyka w sztuce drukarskiej, którą z czasem może udoskonalić i uwieńczyć specjalizacją.
Poznał księdza Bosko poprzez lekturę Biuletynu Salezjańskiego i salezjańskie publikacje w Rákospalota. Być może z tego kontaktu, łączącego się z prasą salezjańską, zrodziło się jego zamiłowanie do drukarstwa i książek. W liście do Inspektora salezjanów węgierskich, ks. Jánosa Antala, w którym prosi o przyjęcie do grona synów ks. Bosko, napisał: «Odczuwam powołanie i chcę wstąpić do Zgromadzenia salezjańskiego. Gdy chodzi o pracę, ta potrzebna jest wszędzie; bez pracy nie można osiągnąć życia wiecznego. Lubię pracować» .
Od samego początku przejawia wolę wytrwania w otrzymanym powołaniu, co faktycznie później się stało. Kiedy 28 maja 1936 r. skierował prośbę o przyjęcie do nowicjatu salezjańskiego, oświadczył: «Po tym, jak poznałem Zgromadzenie salezjańskie, i będąc coraz bardziej utwierdzonym w swoim powołaniu zakonnym, mam nadzieję, że będą mógł wytrwać pod sztandarem księdza Bosko» . W tych kilku słowach Sándor daje wyraz świadomości powołaniowej wysokiej jakości: odkrywamy tu poznanie wynikające z doświadczenia życia i ducha Zgromadzenia; pewność, że w przyszłości pozostanie wierny na polu walki, jaka go oczekuje.
Protokół z przyjęcia do nowicjatu, w języku włoskim (z 2 czerwca 1936), zawiera w pełni pozytywną ocenę odbytej przez niego praktyki aspirantatu: «Osiąga doskonałe wyniki, pilny, pobożny, chętny do pracy w oratorium świątecznym, praktyczny, daje dobry przykład, uzyskał uprawnienia drukarza, ale nie ma jeszcze wystarczającej praktyki» . Już tu są obecne te rysy, które, sukcesywnie utrwalane w nowicjacie, określą jego charakter salezjanina laika: przykładność życia, wielkoduszna otwartość na posłannictwo salezjańskie, kompetencja w zawodzie drukarza.
8 września 1940 r. złożył swoje śluby zakonne jako salezjanin koadiutor. Z tego dnia szczególnej łaski przytaczamy list napisany przez Pistę, jak go poufale nazywano, do swoich rodziców: «Drodzy rodzice, chcę wam opowiedzieć o pewnym ważnym dla mnie wydarzeniu, które pozostawi niezatarte ślady w moim sercu. 8 września, dzięki łasce Bożej i opiece Świętej Dziewicy, poprzez złożenie ślubów zobowiązałem się do kochania i służenia Bogu. W święto Dziewicy Matki zawarłem mój ślub z Jezusem, przyrzekłem mu w potrójnym ślubowaniu należeć do Niego, nie oddalić się od Niego nigdy więcej i pozostać mu wiernym aż do śmierci. Dlatego też proszę was wszystkich, byście o mnie pamiętali w waszych modlitwach i komuniach, abym, składając te śluby, mógł pozostać wierny mojemu przyrzeczeniu, jakie złożyłem Bogu. Możecie sobie wyobrazić, że był to dla mnie dzień radosny, jakiego nigdy dotąd nie przeżyłem w moim życiu. Sądzę, że nie mogłem obdarować Maryję milszym urodzinowym podarkiem niż dar złożony z siebie samego. Myślę, że dobry Jezus będzie na was spoglądał czułymi oczyma, jako że to wy podarowaliście mnie Bogu… Serdeczne pozdrowienia dla was wszystkich. PISTA» .
         4. Pełne oddanie posłannictwu
«Posłannictwo nadaje całemu naszemu życiu swój konkretny wyraz…» czytamy w Konstytucjach . Stefan Sándor żyje posłannictwem salezjańskim na stanowisku, które mu zostało powierzone, urzeczywistniając miłość duszpastersko-wychowawczą jako salezjanin koadiutor, czyniąc to w stylu Księdza Bosko. Wiara doprowadziła go do odkrycia Jezusa w młodych czeladnikach i pracownikach, w chłopcach z oratorium i tych z ulicy.
W przemyśle drukarskim właściwe zarządzanie administracją jest postrzegane jako kluczowe zadanie. Stefan Sándor był odpowiedzialny za zarządzanie, praktyczne i specyficzne szkolenie czeladników oraz ustalanie cen produktów drukarskich. Drukarnia „Don Bosco” cieszyła się w całym kraju wielkim prestiżem. Na jej publikacje składały się: Biuletyn Salezjański, Młodzież Misyjna, pisma dla młodzieży, Kalendarz Księdza Bosko, książeczki do nabożeństwa i węgierskie wydanie oficjalnych dokumentów Dyrekcji Generalnej Salezjanów. I w tym środowisku Stefan Sándor pokochał książki katolickie, które były przez niego nie tylko przygotowywane do druku, ale także studiowane.
Służąc młodzieży, był również odpowiedzialny za wychowanie chłopców w szkole. Także to zadanie, poza ich przygotowaniem zawodowym, było istotne. Było niezbędne utrzymywanie w ryzach tych młodych ludzi na etapie ich ożywionego rozwoju, czyniąc to ze stanowczą miłością. W każdym momencie ich praktyki był przy nich, jak starszy brat. Stefan Sándor wyróżniał się silną osobowością: odznaczał się doskonałym przygotowaniem zawodowym, czemu towarzyszyła dyscyplina, kompetencja i duch wspólnotowy.
         Nie zadowalał się jednym, określonym zajęciem, ale był otwarty na każdą konieczność. Podjął się obowiązków zakrystianina w małym kościele Clarisseum i spontanicznie angażował się w wolontaryjną pracę w będącym w rozkwicie oratorium, do którego regularnie uczęszczała młodzież z dwóch dzielnic: Újpest i Rákospalota. Lubił grać z tymi młodymi; w czasie meczów piłkarskich był sędzią, co czynił bardzo kompetentnie.
         5. Zakonnik wychowawca
Stefan Sándor wychowywał do wiary każdą osobę, współbrata i człowieka młodego, czynił to zwłaszcza w chwilach próby i w godzinie męczeństwa. Istotnie, Sándor uczynił posłannictwo na rzecz młodzieży swoją przestrzenią wychowawczą, w której codziennie żył według kryteriów Systemu prewencyjnego Księdza Bosko – rozum, religia, dobroć – będąc blisko i towarzysząc z miłością młodym pracownikom, pomagając zrozumieć i przyjąć sytuację cierpienia, dając żywe świadectwo obecności Pana i jego niezawodnej miłości.
W Rákospalota Stefan Sándor oddawał się z gorliwością przygotowaniu młodych drukarzy i wychowaniu młodzieży z Oratorium i “Paziów Najświętszego Serca”. Na tych polach dawał wyraz wyjątkowego poczucia obowiązku, przeżywając z wielką odpowiedzialnością swoje powołanie zakonne i odznaczając się dojrzałością, która budziła podziw i szacunek. «Pracując jako drukarz, w sposób świadomy przeżywał swoje życie zakonne, nie rzucając się w oczy. Praktykował śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, nie czyniąc tego na siłę. W tym względzie już sama jego obecność była świadectwem, nie musiał mówić żadnego słowa. Także u uczniów cieszył się autorytetem, dzięki swojemu braterskiemu podejściu. Wprowadzał w życie to, o czym mówił i czego domagał się od uczniów, i nikomu nawet nie przyszło do głowy, by się mu sprzeciwić w jakiś sposób» .
Pan György Érseki znał salezjanów od 1945 r., a po II wojnie światowej zamieszkał w Rákospalota, gdzie mieściło się Clarisseum. Jego znajomość ze Stefanem Sándorem trwała do 1947 roku. On to dostarcza nam nie tylko pewnego przekroju różnorodnej działalności tego młodego koadiutora: drukarza, katechety i wychowawcy młodzieży, ale przeprowadza także pogłębioną analizę jego osobowości, która ukazuje bogactwo duchowe i zdolności wychowawcze Stefana Sándora:
«Stefan Sándor posiadał naturalne zdolności. Jako pedagog mogę stwierdzić, że odznaczał się umiejętnością obserwacji i wszechstronną osobowością. Był dobrym wychowawcą i umiał kierować młodymi, każdym z osobna, czyniąc to w doskonały sposób, dobierając do każdego odpowiedni ton. I jeszcze jeden szczegół związany jego osobowością: traktował każdą swoją pracę jak święty obowiązek, poświęcając, bez przymusu i z wielką naturalnością, wszystkie swoje siły, aby zrealizować ten zbożny cel. Dzięki wrodzonej intuicji umiał rozpoznać sytuację i wpłynąć na nią pozytywnie. […]
Odznaczał się silnym charakterem jako wychowawca; otaczał wszystkich szcze-gólną troską. Interesował się naszymi osobistymi problemami, reagując zawsze w najbardziej odpowiedni dla nas sposób. Tak oto realizował trzy zasady Ks. Bosko: rozum, religia i dobroć... Salezjanie koadiutorzy chodzą po świecku, gdy nie służą do nabożeństw, ale oblicze Stefana Sándora wyróżniało się w tej całej masie ludzi. Gdy chodzi o jego pracę wychowawcy, nie uciekał się nigdy do kar cielesnych, zabronionych przez Ks. Bosko, odmiennie od innych nauczycieli, bardziej impulsywnych, niezdolnych zapanować nad sytuacją, którzy często wymierzali policzki. Praktykanci, którzy zostali mu powierzeni, tworzyli małą wspólnotę w łonie szkoły, odróżniając się od innych pod względem wieku i kultury. Ci stołowali się w jadalni wraz z innymi uczniami, gdzie zazwyczaj w czasie spożywania posiłków czytano Biblię. Oczywiście, był tam także obecny Stefan Sándor. Jego obecność sprawiała, że ta grupa czeladników była zawsze bardziej zdyscyplinowana…  
Stefan Sándor pozostał na zawsze młody, okazując wielkie zrozumienie dla ludzi młodych. Poznając ich problemy, szukał pozytywnych rozwiązań i umiał dodać im otuchy zarówno na poziomie osobistym, jak i religijnym. Odznaczał się wielką wytrwałością i wytrzymałością w pracy; także w najtrudniejszych sytuacjach pozostał wierny swoim ideałom i sobie samemu. Salezjańska szkoła w Rákospalota tworzyła wielką społeczność, wymagając pracy wśród młodzieży na wielu poziomach. W szkole, obok drukarni, mieszkali seminarzyści, którzy odbywali swój okres próbny, a którzy pozostawali w ścisłym kontakcie z koadiutorami. Pamiętam następujące nazwiska: József Krammer, Imre Strifler, Vilmos Klinger i László Merész. Ci seminarzyści mieli do wypełnienia inne obowiązki niż Stefan Sándor i różnili się także od niego charakterem. Jednakże, jako że prowadzili życie we wspólnocie, mogli poznać nawzajem swoje problemy, zalety i wady. Stefan Sándor w swojej relacji z tymi klerykami znajdował zawsze odpowiednią miarę. Stefan Sándor umiał zawsze w odpowiedni sposób zwrócić im uwagę, gdy w czymś uchybiali, ale bez popadania w paternalizm. Wręcz przeciwnie, to klerycy jego prosili o opinię. Według mnie, realizował on ideały Księdza Bosko. Od pierwszej chwili naszej znajomości Stefan Sándor ukazywał ducha, który charakteryzuje członków Towarzystwa Salezjańskiego: poczucie obowiązku, czystość, religijność, praktyczność i wierność zasadom chrześcijańskim».
I ten świadek, wówczas chłopiec, w ten sposób pamięta ducha, który ożywiał Stefana Sándora: «Pierwsze moje wspomnienie dotyczące jego osoby jest związane z zakrystią w Clarisseum, w której on, pełniąc funkcję głównego zakrystianina, wymagał porządku i powagi, jakiej domagało się to miejsce, ale to on zawsze, swoją postawą, dawał nam dobry przykład. Jedną z jego charakterystycznych cech było wydawanie nam poleceń stonowanym głosem, bez podnoszenia go, które było raczej grzeczną prośbą, przywołującą nas do wypełniania naszych obowiązków. Tą spontaniczną i przyjacielską postawą nas zdobył. Doprawdy kochaliśmy go. Urzekła nas naturalność, z jaką Stefan Sándor do nas się odnosił. Uczył nas, modlił się i żył z nami, dając świadectwo duchowości salezjanów koadiutorów tamtych czasów. My, młodzi, często nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak bardzo szczególne były to osoby, wśród których on się wyróżniał powagą w kościele, drukarni, a nawet na boisku sportowym» .
         6.  “Praca uświęcona”: synteza duchowości i osobowości
Uważna analiza życia Stefana Sándora pozwala rozpoznać w treściach i sposobach jego służby wyczucie godności wartości stworzonych i codziennych czynności, które składają się na normalny horyzont życia i świata człowieka świeckiego.
Już jako młody aspirant łączył w sobie chęć zostania salezjaninem z gotowością do pracy. Jest to typowy rys ducha ks. Bosko, który ukierunkował go w stronę jasnego wyboru, którym żył od samego początku, a któremu do końca pozostał wierny: zostać salezjaninem koadiutorem. I tak, nie wiedząc o tym, młody Stefan powrócił do tej całej wielkiej tradycji chrześcijańskiej związanej z kwestią pracy: apostoła Pawła, który się utrzymywał z własnej pracy i zachęcał chrześcijan z pierwszych wspólnot chrześcijańskich, by robili to samo: «Kto nie chce pracować, niech też nie je» (2Tes 3,10); monastycznej, «ora et labora»; oraz księdza Bosko, który obiecywał swoim synom «chleb, pracę i raj»; pracy, przeżywanej w nadziei chrześcijańskiej na nagrodę wieczną.  
Również życie Stefana całe było utkane z codziennych drobiazgów, które składały się na jego służbę, co również mogło bardzo łatwo przejść w rutynę. Ale wszystko to oblewał stały przypływ miłości, która przenikała każdą rzecz, przemieniając ją, aż do stania się jednoczącą siłą żywotnej i prowadzonej w ciszy ewangelizacji. Także jego stały wysiłek, by coraz lepiej wypełniać swoje obowiązki – poprzez stałe poszerzanie wiedzy i dokształcanie – jawi się jak kwiat miłości w rozkwicie, symbolizujący salezjanina, który zabiega o to, by wykonywać dobrze każdą rzecz, czyniąc to z prostotą i umiarem .
Historia Stefana Sándora ukazuje, z wyjątkową wyrazistością, gorącą chęć pogodzenia, w sposób coraz bardziej dojrzały, poszukiwania autentycznej profesjonalności ze wzrastaniem w duchowej autentyczności. Na tego rodzaju wyzwanie trzeba odpowiedzieć szczególną „łaską jedności”, która byłaby w stanie uczynić umiejętność zawodową zasobem życia konsekrowanego, a nawet więcej – jeśli można tak rzec – dalszą jego kwalifikacją. U podstaw tej jedności nie jest trudno dostrzec przedsiębiorczą miłość, pogodne zaufanie do postępu nauki i techniki, potrzebę równorzędnego dialogu z naszymi rozmówcami, pozwalającą nadać żywotność naszemu powołaniu i jego przesłaniu, aby stało się siłą, która ewangelizuje, i znaczącą obecnością Kościoła.
Stefan Sándor dobrze zrozumiał i dobrze zrealizował to, co błogosławiony Filip Rinaldi nazwał «pracą uświęconą», prosząc o odpowiedni odpust Ojca Świętego i dostrzegając w niej zasadniczy rys duchowości salezjańskiej . W pojęciu «praca» zawarty jest cały profesjonalizm, do jakiego jesteśmy zdolni. Zaś w terminie «uświęcona» - żywy zaczyn, na który składają się: miłość, ofiara, duch poświęcenia.
W ten sposób salezjanin, w oparciu o swoje doświadczenie, będzie uprawniony do wychowania swoich odbiorców – najpierw pośrednio, a następnie bezpośrednio – do nowej profesjonalności (fachowości), inspirowanej Ewangelią, zdolnej odnowić jakość życia. Będzie ona wypadkową specyficznej kompetencji technicznej i kulturowej, zdolności do relacji i wyrazów solidarności, głębokich motywacji etycznych i duchowych. I wydaje się, że jest w stanie przemienić i nadać nowe znaczenie pracy człowieka – która stanowi zasadniczą część jego życia – a równocześnie wesprzeć i zachęcić do budowania cywilizacji miłości. Jego świadectwo, jako salezjanina koadiutora, wywarło silny wpływ na młodych, którzy byli mu powierzeni, a swoim autorytetem wychowawczym głęboko oddziaływał na ich formację ludzką i chrześcijańską, co zostało również potwierdzone w aktach procesu: «Chłopcy szczególnie dobrze mu życzyli, ponieważ umiał utrzymać porządek w miły sposób. Wyjaśniał chłopcom skutki ich wyborów i w bardzo pozytywny sposób oddziaływał na najmłodszych, którzy byli bardzo do niego przywiązani. Spełniał znaczące funkcje także w środowisku szkolnym. Był wychowawcą praktykantów drukarskich, miał asystencję w sypialni, jadalni, a także towarzyszył chłopcom w czasie wolnym. Moje ogólne wrażenie odnośnie do Stefana Sándora było następujące: wypełniał swoje obowiązki, przeżywał życie zakonnika z wielką świadomością, czyniąc to z tą powagą, jaka charakteryzuje jedynie osoby w pełni dojrzałe».
Osobiste doświadczenie Boga ożywiało całą jego pracę drukarza i wychowawcy, wzbudzając zdumienie i podziw u jego młodych praktykantów. «Stefan Sándor przygotowywał wspaniałe komentarze do modlitw salezjańskich. Również ja byłem pod wrażeniem, kiedy, jeszcze jako dziecko, chodziłem do kaplicy salezjańskiej, by odmówić wspólnie pierwszą modlitwę: „Dziewico Maryjo, Matko nasza, pomóż mi zbawić duszę moją!”. Byłem świadkiem rozmowy, którą mogę nazwać także katechezą, jaką prowadził Stefan Sándor z niektórymi uczniami w drukarni, którzy nie byli zbyt bystrzy, ale nie byli też zbyt nieokrzesani. Mówił im o modlitwie z praktycznego punktu widzenia. Przeplatał swoją rozmowę wspomnieniami z pobytu na froncie sowieckim, w których wiarygodność chłopcy nie wątpili. Jego nauczanie zasadzało się na przekonaniu, że praktykanci, oprócz uczenia się zawodu drukarza, potrzebowali także edukacji duchowej. Można było to również dostrzec, kiedy się znajdował wśród młodych rzemieślników, którzy go entuzjastycznie otoczali kołem i odnosili się do niego z szacunkiem. Nigdy nie zapominał o dyscyplinie, przebywając wśród chłopców. Już sama jego obecność domagała się posłuszeństwa i respektu. Pewnego razu powiedziałem mu, że go podziwiam z tej racji, że jego grupa jest najbardziej zdyscyplinowaną grupą w całej szkole. Odpowiedział mi: „Mój drogi, jeżeli młodzi odczują, że chcesz dla nich dobrze, to i oni będą chcieć dla ciebie dobrze!”. Ta jego postawa pozwalała wyraźnie dostrzec, że już jako młody człowiek realizował pracę wychowawcy, której poświęcił swoje życie, czyniąc to z wiarą i nadzieją».
         7. Odbicie Boga z ewangelicznym radykalizmem
Tym, co nadawało znaczenia temu wszystkiemu – oddaniu się posłannictwu oraz pracy zawodowej i wychowawczej – a co natychmiast robiło wrażenie na tych, których spotykał, była wewnętrzna postawa Stefana, ucznia Pana, który w każdym momencie żył swoją konsekracją, czyniąc to w stałej łączności z Bogiem i w braterstwie ewangelicznym. Z procesowych świadectw wyłania się jego pełna osobowość, mieszcząca także tę salezjańską równowagę, dzięki której różne wymiary łączą się w harmonijną, zjednoczoną i pogodną całość, otwartą na tajemnicę Boga, przeżywaną w codzienności.
         Rysem, który uderza w tym radykalizmie, jest to, iż od nowicjatu jego koledzy, również ci aspirujący do kapłaństwa i o wiele od niego młodsi, szanowali go i widzieli w nim wzór do naśladowania. Przykładność jego życia konsekrowanego i radykalizm, z jakim żył i dawał świadectwo rad ewangelicznych, zawsze i wszędzie go wyróżniały, dlatego też w wielu sytuacjach, także w więzieniu, wielu myślało, że był księdzem. To świadectwo wiele mówi o wyjątkowym sposobie, w jaki Stefan Sándor zawsze przeżywał, czyniąc to z wyraźną tożsamością, swoje powołanie salezjanina koadiutora, uwypuklając specyficzny charakter salezjańskiego życia konsekrowanego jako takiego. Jeden z jego kolegów z nowicjatu, Gyula Zsédely, tak wspomina Stefana Sándora: «Wstąpiliśmy razem do nowicjatu salezjańskiego św. Stefana w Mezőnyárád. Naszym magistrem był wtedy Béla Bali. Tam spędziłem półtora roku ze Stefanem Sándorem i byłem naocznym świadkiem jego życia, które było wzorowym życiem młodego zakonnika. Chociaż Stefan Sándor miał dziewięć, może dziesięć lat więcej ode mnie, żył ze swoimi kolegami z nowicjatu w przykładny sposób; uczęszczał na praktyki pobożne wraz z nami. Wcale nie odczuwaliśmy różnicy wieku; trwał przy naszym boku z braterską miłością. Budował nas nie tylko dobrym przykładem, ale także dając nam praktyczne rady odnośnie do wychowania młodzieży. Już wtedy można było dostrzec, że był przeznaczony do tego powołania, zgodnie z zasadami wychowawczymi Ks. Bosko... Jego talent wychowawczy rzucał się w oczy także nam, nowicjuszom, zwłaszcza w czasie zajęć wspólnotowych. Swoim osobistym urokiem imponował nam do tego stopnia, że byliśmy w stanie z zupełną łatwością wykonywać nawet najtrudniejsze zadania. Motorem jego głębokiej salezjańskiej duchowości były: Eucharystia, jak również nabożeństwo do Dziewicy Maryi Wspomożycielki. W czasie nowicjatu, który trwał rok, mieliśmy w nim dobrego przyjaciela. Stał się naszym wzorem także w posłuszeństwie, jako że będąc starszym od nas, doświadczał małych upokorzeń, ale znosił je mężnie, nie okazując oznak cierpienia i niechęci. Niestety, w tym czasie wśród naszych przełożonych znalazł się i taki, któremu sprawiało przyjemność poniżanie nowicjuszy, ale Stefan Sándor umiał to doskonale przetrzymać. Wielkość jego ducha, zakorzeniona w modlitwie, była zauważalna przez wszystkich» .
         Gdy chodzi o intensywność, z jaką Stefan Sándor przeżywał swoją wiarę, trwając w stałym zjednoczeniu z Bogiem, trzeba tutaj powiedzieć o przykładności świadectwa ewangelicznego, które możemy określić terminem „odbicie Boga”: «… wydaje mi się, że jego postawa wewnętrzna wypływała z kultu Eucharystii i Maryi, który przemienił także życie Księdza Bosko. Kiedy się nami zajmował, „Małym Klerem”, nie dawał znać po sobie, że wykonuje jakiś zawód; jego działania ukazywały duchowość osoby, który jest zdolna modlić się z wielką gorliwością. Dla mnie i moich rówieśników “Pan Sándor” był ideałem i nawet nam przez myśl nie przeszło, że to wszystko, co widzieliśmy i słyszeliśmy, było udawaną farsą. Uważam, że tylko jego żarliwe życie modlitwy mogło wpłynąć na to, że jeszcze jako bardzo młody współbrat zrozumiał i potraktował na serio metodę wychowawczą Ks. Bosko».
         Ewangeliczny radykalizm dał znać o sobie w różnych formach w życiu zakonnym Stefana Sándora:

  1. W cierpliwym oczekiwaniu na zgodę rodziców, by pozwolili mu wstąpić do Salezjanów.
  2. A także potem, każdy etap jego życia zakonnego był znaczony oczekiwaniem: najpierw przed przyjęciem do nowicjatu musi odbyć aspirantat; po przyjęciu do nowicjatu, musi go przerwać, by odbyć służbę wojskową; prośba o złożenie ślubów wieczystych najpierw zostaje przyjęta, a następnie odłożona na czas po odbyciu kolejnego okresu ślubów czasowych.
  3. W ciężkim doświadczeniu służby wojskowej i na froncie. Zderzenie ze środo-wiskiem, które usiłowało zastawiać różne pułapki na jego godność człowieka i chrześcijanina, wzmocniły w tym młodym nowicjuszu decyzję pójścia za Panem, jego trwanie przy Bogu, co niemało go kosztowało. Doprawdy nie ma bardziej trudnego i wymagającego rozeznania, jak to dokonywane w czasie nowicjatu znaczonego próbami i przesiane w sicie wojskowego życia.
  4. W latach ukrywania się, a potem więzienia, aż do chwili męczeństwa.

Wszystko to odsłania ten wymiar wiary, która będzie zawsze towarzyszyć Stefa-nowi w jego życiu: świadomość, że Bóg jest obecny i działa dla dobra swoich dzieci.

         Zakończenie
         Stefan Sándor od narodzin do chwili śmierci był człowiekiem głęboko religijnym, który we wszystkich okolicznościach życia odpowiadał w sposób godny i wierny na wymogi swojego salezjańskiego powołania. Tak przeżył czas aspirantatu i formacji początkowej, swą pracę drukarza, animatora oratorium i liturgii, czas konspiracji i uwięzienia, aż po momenty, które poprzedziły jego śmierć. Od wczesnej młodości pragnął poświęcić się na służbę Bogu i braciom, wielkodusznie wypełniając zadanie wychowywania młodzieży w duchu ks. Bosko, potrafił zachować ducha męstwa i wierności Bogu i braciom, które pozwoliły mu w chwili próby stawić czoła najpierw konfliktom, a potem najwyższej próbie oddania życia.
         Chciałbym podkreślić świadectwo ewangelicznego radykalizmu, ofiarowane przez tego współbrata, które staje się szczególnie wymowne w perspektywie przyszłej Kapituły Generalnej. Z profilu biograficznego Stefana Sándora wyłania się rzeczywista i głęboka droga wiary, zapoczątkowana w jego dzieciństwie i młodości, umocniona salezjańską profesją zakonną i ugruntowana wzorowym życiem salezjanina koadiutora. Zauważa się szczególnie autentyczne powołanie konsekrowane, pobudzane w duchu ks. Bosko intensywną i żywą gorliwością na rzecz zbawienia dusz, zwłaszcza młodzieży. Nawet trudne okresy służby wojskowej i doświadczenie wojny nie osłabiły nieskazitelnej postawy moralnej i zakonnej młodego koadiutora. Dzięki takim fundamentom Stefan Sándor przyjmuje męczeństwo bez zastanowienia i wahania.
         Beatyfikacja Stefana Sándora włącza całe Zgromadzenie w promocję powołania salezjanina koadiutora, które przyjmuje jego wzorcowe świadectwo i wspólnotowo wzywa jego wstawiennictwa w tej intencji. Jako salezjanin laik swoją działalnością wśród młodzieży i swym wzorowym życiem zakonnym zdołał dać dobry przykład nawet księżom. Przez sposób, w jaki zmierzył się z próbami i prześladowaniami, nie akceptując kompromisów, jest wzorem poświęcenia się dla młodych osób konsekrowanych. Sprawy, którym się poświęcił – uświęcenie pracy chrześcijańskiej, miłość dla domu Bożego i wychowanie młodzieży – składają się nadal na zasadniczą misję Kościoła i naszego Zgromadzenia. W tej perspektywie zapraszam Was do odczytania listu napisanego przez ks. Vecchiego z okazji beatyfikacji Artemidesa Zattiego (DRG nr 377), którego refleksje i wskazania są nadal aktualne i pobudzające, jak również tego, co mówi KG 26 na temat jednego salezjańskiego powołania konsekrowanego w jego dwóch formach.
         Jako wzorcowy wychowawca młodych, zwłaszcza uczących się zawodu i młodych robotników oraz jako animator oratorium i grup młodzieżowych, jest dla nas przykładem i bodźcem dla naszego zaangażowania na rzecz głoszenia młodym Ewangelii radości poprzez pedagogię dobroci. W drugim roku przygotowań do Dwustulecia taka pers-pektywa ożywia nasz zapał i entuzjazm dla posłannictwa młodzieżowego w środo-wiskach ludowych, podejmujących działalność z młodymi robotnikami, którzy nierzadko napotykają trudności i są wystawieni na niesprawiedliwość.
(tłumaczenie – pan dr Zdzisław Brzęk sdb)


       To przesłanie bazuje przede wszystkim na dokumentach i świadectwach związanych z etapem diecezjalnym i rzymskim procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego tego młodego koadiutora, składających się na Positio.
         CONGREGATIO DE CAUSIS SANCTORUM (Prot. N. 2758). Strigonien.–Budapestinen. Beatificationis seu Declarationis Martyrii Servi Dei Stephani Sándor Laici Professi e Societate Sancti Francisci Salesii in odium fidei, uti fertur, interfecti († 8 Iunii 1953) – POSITIO SUPER MARTYRIO, ROMA, Tipografia NOVA RES s. r. l. Piazza di Porta Maggiore, 2. 2012.

       Świadectwo Ferencha Hollaia. Positio, ss. 124-125.

       Świadectwo Ferenca Sztancsika. Positio, s. 161.

       Konst. 25

       Novo Millennio Ineunte, 31

       List kapelana, o. Kázméra Kollára OFM, z 10.12.1935, do Kanclerza diecezji Vác, rekomendujący Stefana Sándora prowincjałowi salezjanów. Positio, s. 227.

       List Stefana Sándora do salezjańskiego inspektora, ks. Jánosa Antala (23 grudnia 1935). Positio, s. 230.

       List Stefana Sándora do dyrektora wspólnoty w Rákospalota, ks. Jánosa Bali, (28.05.1936). Positio, ss. 231-232.

       Protokół domu w Rákospalota (02.06.1936). Positio, s. 233.

      List do rodziców (Mezőnyárád, wrzesień 1940). Positio, ss. 294-295.

      Por. Konst. 3

      Świadectwo Mátyása Székelya. Positio, s. 140.

      Świadectwo Györgya Érsekiego. Positio, ss. 131-132; 135-136.

      Świadectwo Ferenca Sztancsika. Positio, ss. 160-161.

      Por. Konst. 18

      Pisemna odpowiedź papieża Piusa XI na list ks. Filipa Rinaldiego, 10 czerwca 1922. Należy zauważyć, że ten odpust, po Konstytucji Apostolskiej Indulgentiarum doctrina Pawła VI z 1 stycznia 1967 i późniejszym dekrecie wykonawczym Penitencjarii Apostolskiej, już więcej nie obowiązuje. Penitencjaria, z datą 31 stycznia 1968 r., przyznała specjalne odpusty zupełne, możliwe do uzyskania przez salezjanów i córki Maryi Wspomożycielki przy specjalnych okazjach.

      Por. Konst. 95

      Świadectwo pani Kláry Szántó. Positio, ss. 155-156.

      Świadectwo rev. Lóránta Bíró. Positio, s. 96.

      Świadectwo rev. Gyula Zsédely. Positio, ss.81-82.

      Świadectwo rev. Lóránta Bíró. Positio, s. 87.

       Z listu Przełożonego Generalnego ks. Pascuala Cháveza do wszystkich współbraci z okazji 60. rocznicy męczeńskiej śmierci Stefana Sándora (8 czerwca 2013).